- Załóż jutro na śniadaniu to może Wielbiciel się ujawni. - za nią stała Clara z opasłą księgą w ręku , wcisnęła ją Hermionie do ręki i odchodząc powiedziała - Oddaj jak przeczytasz. Pa.
Hermiona zerknęła na tytuł :
Następnie pogrążyła się w lekturze :Mutemungowie
Mutemungowie byli rasą podobną do czarodziei tyko mają większą moc. Umieją czarować bez różdżek. Księgi o nich posiadają sami ich potomkowie.
Jeśli jest się potomkiem Mutemunga a nasza moc zaczyna się ujawniać ukazuje się nam stworzenie zwane Grozą w zależności od wielkości odziedziczonych cech po wymienionej rasie rozumiemy Grozę. Jeśli ma się ich mniej nie rozumie się ani jednego słowa. Na początku zwykle słychać tylko bełkot.
Reszta ze stron była pusta. Hemiona zacisnęła usta. Clara musi być potomkiem Mutemunga skoro ma tę księgę. A ona sama też musi nim być skoro pokazała jej się Groza.
- Szkoda że reszta stron jest pusta - szepnęła sama do siebie.
- Wiem o czym myślisz , ale to że pokazała ci się groza nie oznacza że jesteś potomkiem Mutemunga. - te słowa należały do Clary która niespodziewanie znalazła się na łóżku Hermiony.
- Ale , ale ty byłaś tam a jesteś...tu...
- Tak. Oczywiście że tak. - zachichotała Clara.
- Nic nie rozumiem...
- Więc ci wytłumaczę. Jeśli masz czas...
- Mam czas...
- Nikomu nie będziesz mogła o tym powiedzieć. Rozumiesz?
- Tak.
- Cóż o tym że jestem potomkiem Mutemungów dowiedziałam się dość wcześnie. Nie cała rodzina zakceptowała to kim jestem np : Malfoyowie , Blackowie , Witheyowie dla nich przestałam wtedy istnieć. Głównie dlatego że nie zostałam Śmierciożerczynią.
- Czekaj jesteś spokrewniona z Harrym Potterem i z Draconem Malfoyem?
- Owszem.
- Ale z Malfoyem?
- Tak. To on był tym kuzynem o którym mówiłam.
- Jestem Szlamą.
- No i?
- Wy nienawidzicie Szlam.
- Czy to że nie zostałam Śmierciożerczynią niczego ci nie mówi?
- Nnnnnyyyyiiiiyyyy
- Nie oceniam ludzi po pochodzeniu.
- Przepraszam. Myślałam o tobie jak o Malfoyu.
- Nic się nie stało. Ja też nie lubię maski Dracona.
- MASKI?
- Wiem. Trudno uwierzyć w to że on tylko udaje.
- Może wróćmy do wcześniejszego tematu. Co?
- Jasne. No Mutemungowie byli plemieniem o dziwnym wyglądzie. Byli podobni do swoich opiekunów.
- ???????????????????!!!!!!
- Opiekun ich przewodnikiem...
- ?!
- Wiesz lepiej spotkajmy czasem się i będę ci wszystko wolno po kolei tłumaczyć.
* * * * * *
Linda i Ginny odnosiły się do siebie dość ozięble. Wyraźnie nie odpowiadało im to że są razem w dormitorium. Harry i Ruda całkowicie się ignorowali. Ron starał się przekonać na każdym kroku Mione o swojej miłości co robiło się żałosne. A Malfoy i Zambini chwilowo dali spokój Wiewiórce i Hermionie , ponieważ wyśmiewali się z nieudanych zalotów Ronalda. Clara i Brązowowłosa zachowywały się jakby zapomniały o spotkaniach na które się umówiły. Tak minęły pierwsze dwa tygodnie w Hogwarcie.
W czwartek Hermiona postanowiła założyć bransoletkę od wielbiciela (nadal nie wiedziała kim był). Wszystko było dobrze do czasu aż po drodze do wielkiej sali spotkały Dracona i Bleisa.
- Uuuuu Granger to ty cierpisz na takie bezguście jakim jest ta bransoletka.
- Jak widzisz Malfoy...
- Zresztą czym ja się dziwię...No , jeszcze nie przegrałaś zakładu...Cóż za cud...Szlamo...
- Opanuj swój utleniacz...
- CO?!
- Głupi a na dodatek głuchy.
- Czerwony Wiewiórze! - Zab uśmiechną się do Gin - Czego się śpieszysz? Oferta na luksusową dziuple przemija...Czy jak? A może wyprzedaż orzeszków cię tak goni?
- A tobie się nigdzie nie śpieszy , bo spotkanie uzależnionych , głupich , grubych , odrażających , zboczonych fartuchów i alkoholików masz dopiero za tydzień. - odwarknęła.
- Nie to już jutro...Chcesz się przyłączyć? - powiedział bardzo poważnym tonem.
- Przepuść mnie Malfoy! - wrzasnęła Miona.
- Nigdy.
- Nie?
- Nie.
- To teraz pożałujesz Śmierciożerco! - z tym okrzykiem drugi raz zniekształciła jego idealny nos.
I zanim Ślizgoni się pozbierali pociągnęła Ginny w stronę wielkiej sali. Usiadły szybko do stołu.
- Co cię pokusiło?! - warknęła Gin.
- No , moim skromnym zdaniem to było bezbłędne - westchnęła ciężko - Mmmmmm naleśniki z jagodami i budyniem - nałożyła sobie szybko i zabrała się za jedzenie.
- Ja wolę z bitą śmietaną i ananasem - przysiadł się Harry.
- Nie przepadam , ale te z porzeczkowym dżemem są niezłe - zawarczała Ginny.
- Coś się stało - przygryzł wargę Harry.
- Och nic! - spojrzała na Hermione ze złością choć to Potter który nagle przestał jej unikać był powodem jej zachowania - Tylko MOJA SUPER MĄDRA , NAJLEPSZA PRZYJACIÓŁECZKA załatwiła sobie właśnie dożywotnie prześladowanie przez MALFOYA!
- Co?
- Och nic! - warczała dalej Ginny - Ona TYLKO , TYLKO DRUGI RAZ ZŁAMAŁA MU nos.
- Bezbłędne , super , ekstra , bomba , fantastyczne , idealne , odlotowe , cudowne , odważne , najlepsze zagranie jakie było - wyliczał Potter.
- Ale co? - zjawił się przy nich Ron
- Nico - Hermionie udzielił się humor Ginevry.
- Nie denerwuj się kochanie... - zamruczał Ron.
- A w pociągu byłam kujonicą!
- O co ci chodzi?!
- Nie zachowuj się jakbyśmy byli parą!
- A nie jesteśmy!
- Idź do diabła! Nie , nie jesteśmy!
- Czyli myślisz że zgodzę się , aby do mnie poszedł?! Nie ma mowy! Śnisz! - wtrącił Bleis , który jak cała reszta Hogwartu przysłuchiwał się kłutni.
- Cóż to za hałasy! - przez tłum przedarła się profesor McGonagall.
- To ja - Hermiona spuściła głowę.
- I i i i i j j j a a a - wyjąkał Ron.
- Szlaban u mnie w gabinecie jutro o dziewiętnastej - powiedziała ze spokojem dyrektorka.
- Hahahahahahahahahahahahahaha - zaniósł się śmiechem Malfoy.
- Skoro tak to pana bawi panie Malfoy to pan również stawi się na szlaban.
- To żart pani dyrektor?
- Nie to nie jest żart panie Malfoy - powiedziała spokojnie McGonagall - I niech pan odwiedzi skrzydło szpitalne. Nos wygląda na złamany jak w trzeciej klasie.
Cześć!
Rozdział trzy nie zaskakuje długością , ale osobiście uważam że jest najbardziej udany ze wszystkich notek. Wy ocenicie. Ostatnio znalazłam blog dramione , który kopiuje moją twórczość. Więc jeśli tamta osoba to czyta proszę o usunięcie bloga. Jeśli zauważycie inne blogi , które kopiują moją twórczość , proszę dajcie znać.
Clara Seet